Marka GROHE dotychczas kojarzyła mi się tylko z bateriami łazienkowymi i kuchennymi, więc gdy dowiedziałam się, że stworzyli czujniki wody i aplikację mobilną, byłam trochę zaskoczona. Wciąż jesteśmy w temacie łazienki, ale od zupełnie innej strony!
W ostatnich tygodniach miałam okazję testować czujnik GROHE Sense, dlatego dzisiaj opowiem Wam o nim trochę więcej. To niewielkie okrągłe urządzenie z delikatnym szarym logo marki na górze. Minimalistyczny projekt w śnieżnobiałym kolorze. Ale jak działa? I po co właściwie mielibyśmy z niego korzystać? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.
By korzystać z czujnika, musimy mieć aplikację mobilną. To ona pozwoli nam na ustawienie parametrów i będzie nas o wszystkim informować. Aplikacja i czujnik są ze sobą ściśle powiązane, dlatego urządzenie musi mieć cały czas dostęp do sieci wifi. To ważne, gdyż jeśli internet padnie, urządzenie nie będzie miało jak przesłać nam danych.
Aplikacja prowadzi nas przez instalację urządzenia krok po kroku. Musimy połączyć się z czujnikiem, a następnie dać mu dostęp do naszej sieci domowej. Po udanej instalacji, czujnik ma 24 godziny na zebranie i przesłanie nam danych na temat pomieszczenia, w którym się znajduje.
GROHE Sense sprawdza temperaturę i wilgotność. W aplikacji możemy ustawić minimalne i maksymalne wartości, jakie akceptujemy. Gdy zostaną przekroczone, aplikacja nas o tym poinformuje.
System ostrzegania wydaje się przydatny głównie podczas wyjazdów lub do kontrolowania domków letniskowych podczas naszej nieobecności. Ma jednak zastosowanie również na co dzień w naszych domach! Zwróćcie uwagę na poziom wilgotności – sami nie zawsze czujemy, jak wygląda sytuacja, a tymczasem zarówno zbyt wysoki, jak i zbyt niski poziom wilgotności powinny nas zaniepokoić. Zbyt wysoki prowadzi do rozwoju pleśni i grzybów, a zbyt niski skutkuje podrażnieniami skóry, zatok czy oczu i zmniejszeniem naszej odporności.
Podstawową funkcją czujnika jest jednak uchronienie nas przed zalaniem. Powódź w mieszkaniu może nieść za sobą bardzo poważne konsekwencje; szczególnie wtedy, gdy jest zbyt późno wykryta.
Nam takie większe zalanie w domu zdarzyło się raz. Pilnowałam dzieci bawiących się w wannie, ale ponieważ w łazience było strasznie gorąco, usiadłam przy drzwiach i słuchając okrzyków dzieci i szumu wody, zaczęłam czytać jakiś artykuł. Siedziałam tak chwilę z nogami w kokardę, a dzieci bawiły się w strażaków. Nagle pukanie do drzwi poderwało mnie z krzesła i wskoczyłam w wielką kałużę wody. Cały pokój płynął! Okazało się, że dzieci w ramach zabawy postanowiły ugasić pożar poza wanną. Nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć, ale stało się. Na szczęście cała sytuacja nie trwała długo i ostatecznie ucierpiała tylko waga.
Innym razem kanalizacja z wodą deszczową wybiła i zalała nam piwnicę. Mieliśmy dużo szczęścia, bo chyba jeszcze tego samego dnia o sytuacji poinformował nas sąsiad, który akurat zszedł na dół i zauważył wodę przy naszych drzwiach. Niestety tam było więcej sprzątania i wielu rzeczy nie dało się już uratować.
Trzeba jednak pamiętać, że zalania zdarzają się nie tylko podczas naszej obecności w domu. Gdy kolega robił remont w dopiero co kupionym mieszkaniu, zalała go sąsiadka z góry. Przez kilka dni woda kapała, a on nie mógł się z nią skontaktować, gdyż wyjechała.
Wolę się nie zastanawiać, jak wygląda mieszkanie po kilku dniach stania w wodzie. Wypaczone podłogi, zniszczone meble… to musi być naprawdę przykra sprawa.
GROHE Sense po wykryciu zalania zaczyna mrugać na czerwono i wydawać dźwięki. Nie jest to alarm jak przy czujnikach przeciwpożarowych, tylko delikatne brzęczenie. Z jednej strony to źle, bo harmider w domu spokojnie go zagłuszy, a z drugiej strony dobrze – w przypadku nieobecności w mieszkaniu, zdążymy dojechać bez niepokojenia sąsiadów hałasem. Mruganie i dźwięki mają jednak znaczenie drugorzędne. Najważniejsze są powiadomienia na telefon. To dzięki nim tak naprawdę mamy kontrolę nad sytuacją, bez względu na to, gdzie jesteśmy.
Więcej możecie przeczytać na stronie GROHE.
GROHE Sense to nie wielofunkcyjny robot, tylko czujnik, który ma konkretne zadanie – ostrzegać nas przed nieciekawymi sytuacjami. Ma pomóc nam uchronić nasze domy przed zamrożeniem, zalaniem, pleśnią czy grzybem. Może stać przy pralce, pod zlewem, pod rurami sąsiada, w kuchni, łazience bądź piwnicy – tam, gdzie najbardziej obawiamy się problemów. Warunkiem działania jest jednak dostęp do internetu.
To, że GROHE postanowiło rozszerzyć swoją działalność i stworzyć urządzenia elektroniczne dla inteligentnego domu, daje mi do myślenia. Zarządzanie wszystkim zdalnie z telefonu zdecydowanie przestało już być tematem science fiction czy fanaberią najbogatszych, tylko stało się faktem, normą XXI wieku. Jak się w tym wszystkim odnajdziemy?
Wnętrza Zewnętrza
Uważam, że to dobre rozwiązanie dla osób, których często nie ma w mieszkaniu. Na pewno nam to nie zaszkodzi, a na wakacjach będziemy spokojniejsi 🙂 Pozdrawiam.
Już od dawna są systemy ktore nie tylko informują o zalaniu ale takze za posrednictwem zaworów sterowanych elektrycznie odcinają dopływ wody do mieszkania.
Zakręcić zawór wody sąsiadom z góry, gdy wyjeżdża się na wakacje? 🙂 Nie ma metody idealnej. Natomiast naładowany telefon zawsze przy sobie to chyba jest już standard i również względy bezpieczeństwa – nie tylko bezpieczeństwa naszego domu, ale przede wszystkim naszego i naszych bliskich. Pod 112 bez naładowanej baterii nie zadzwonimy.
Na pewno taki detektor to przydatny gadżet. Jednak nie wiem czy bym się na niego zdecydowała. Na pewno okazałby się bardzo pomocny dla osób, które często zmagają się z zalanymi pomieszczeniami.
No tak, tylko wszystko teraz sprowadza się do tego, że trzeba nosić telefon przy sobie, mieć go naładowanego i kontrolować… Ja jednak polecałbym zakręcić zawór wody i tyle. Wiadomo, niektórych sytuacji nie da się przewidzieć, ale dla mnie to wygląda właśnie tak 🙂
Świetny robocik! Ile takie cudo kosztuje?
Sama niestety raz równiez miałam problem z zalanym pomieszczeniem. W czasie remontu. Przez to drugi raz trzeba było kłaść panele.
Szczęście w nieszczęściu jednak jest takie, że gorzej jakby zalanie nastąpiło juz po zakończeniu remontu mieszkania.
Nam też kiedyś zalało piwnicę i zdecydowanie miło tego nie wspominam